• ółążść‡

Refleksja

Chrystus po swoim Zmartwychwstaniu miał upodobanie w zaskakiwaniu swoich wyznawców. Ukazuje się nagle Marii Magdalenie, innym razem zatrzymuje kobiety, które przerażone uciekają zobaczywszy odsunięty kamień i pusty grób. Mimo drzwi zamkniętych zjawia się nagle w Wieczerniku czy nad Jeziorem Tyberiadzkim, czyniąc cud obfitego połowu.

W dzisiejszej Ewangelii zjawia się wśród uczniów, którzy nie ochłonęli jeszcze po powrocie z Emaus, byli zatrwożeni, pełni lęku. Jakby chciał przyzwyczaić ich do tego, że zawsze jest z nimi. Choć uczniowie spędzili z Jezusem wiele czasu, patrzyli na Niego, jednak Go nie rozpoznali. Powód? W ich rozumowaniu nie było miejsca na uwierzenie czy zdumienie. Uczniowie zdają się pytać: jak to, On naprawdę żyje, jest pośród nas i każe wierzyć, że ból i cierpienie, męka i śmierć to tylko droga ku życiu?

W swoim myśleniu niejednokrotnie jesteśmy podobni do apostołów, którzy wiedzą, że nic nie może się zmienić. A myśmy się spodziewali, że będzie inaczej, że zwycięży dobro ludzkich serc, gotowość do poświęceń, a wyszło inaczej. Czy to, co widzimy wokół nas, czy sposób, w jaki o tej rzeczywistości mówimy i piszemy, jak ją pokazujemy, jest jedynym z możliwych? Czy scenariusz, jaki podpowiada nam nasze rozżalone serce, jest prawdziwą wersją wydarzeń? I tak, i nie. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, to jest to wersja prawdziwa. Ale jeśli zmartwychwstał, to oznacza, że również i my zmartwychwstaniemy, a nasze życie może się zmienić.

Rozmyślając o mojej drodze wiary warto zastanowić się, czy nie jest tak, że jedynym kryterium wiarygodności naszej wiary w Zmartwychwstanie jest codzienne życie. Jak uczniowie w drodze do Emaus my także możemy niedowierzać. Nasza modlitwa może być modlitwą wątpiącego Tomasza, załamanego Piotra, możemy się też otrzeć o nadgorliwość Szawła. Oni pozwolili się przemienić, bo uwierzyli słowom Zmartwychwstałego: „Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”.

Czy jesteśmy świadkami Pana dziś? W roku śmierci i zmartwychwstania Chrystusa nie było łatwiej uwierzyć niż nam dzisiaj, a jednak ci, którzy uwierzyli, przekazali nam, że to jest możliwe, więc i my możemy! A Bóg ma dla nas swoje niespodzianki!

ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia

W Biblii podobno słowa „Nie lękaj się” są użyte 365 razy. Na każdy dzień roku Pan Bóg mówi nam jedno: „Nie lękaj się”.

ks. Piotr Pawlukiewicz

Opowiadanie

Hobby Pana Boga

Pewnego razu jakaś rzymska księżniczka zapytała rabina Jossi ben Chalafta:

A co robi Bóg przez cały dzień?

Dobry rabin odpowiedział: Związuje ze sobą pary. Decyduje, kto z kim ma się pobrać. Ten mężczyzna z tą kobietą, ta kobieta z tym mężczyzną i tak dalej.

Nic to szczególnego – zauważyła księżniczka. – Coś takiego mogłabym robić i ja sama. W ciągu jednego dnia mogę połączyć ze sobą tysiąc par.

Rabin Jossi nic nie odpowiedział.

A co uczyniła księżniczka? Wróciła do swojego zamku, wezwała tysiące sług i służebnic i rozkazała, kto z kim ma się pobrać.

Powiedziała stanowczym głosem: – Ty masz się ożenić z tą, a ty masz wziąć za męża tego!

W czasie nocy wszystkie pary zaczęły się ze sobą kłócić, a niektóre nawet bić do krwi. O świcie zaś udali się do księżniczki.

Jeden miał rozbitą głowę, druga podbite oko, jeszcze ktoś inny spłaszczony nos…

Bezradna księżniczka zawołała rabina Jossi, opowiedziała mu całą historię po czym powiedziała:

– Miałeś rację. Teraz widzę, że jedynie Bóg jest w stanie połączyć ze sobą kobietę i mężczyznę.

W tym momencie rozległ się głos z Nieba, który powiedział:

– Dla mnie też nie jest to łatwe.

Refleksja

Kto z nas czuje się człowiekiem niezachwianej wiary? Trudności w wierze spotykamy wszak również u apostołów. I tak nieobecny w Wieczerniku Tomasz nie miał szczęścia ujrzeć Jezusa osobiście. Trudno mu było uwierzyć w prawdę zmartwychwstania. Bał się, że opowieść o żyjącym Jezusie jest tanim sentymentalnym pocieszeniem, któremu ulegają jego towarzysze pod wpływem niewiast. Tomasz mówi również o nas, którzy patrząc na naszą wiarę czasem zastanawiamy się: „A jeśli to nieprawda? Jeśli Boga nie ma, a całe to zamieszanie jest wymysłem ludzkim, szukaniem broni przeciwko bezsensowi tego świata?”. Dlatego Jezus przychodzi jeszcze raz, by nie zostawić Tomasza samego.

Wielu ludzi, których wiara obumarła, a potem na nowo zostali przez Boga znalezieni, może opowiedzieć historię, jak On się o nich upominał. Bóg w pogoni za człowiekiem próbuje rozmaitych metod. Posyła ludzi, tworzy nieprzewidziane zbiegi okoliczności, podsuwa książki, teksty, które pozwalają odkrywać rzeczywistość znajdującą się poza codzienną krzątaniną. Miłosierdzie Boże dociera do nas przez Serce Chrystusa. To krzepiące orędzie kieruje Bóg szczególnie do człowieka udręczonego bolesnymi doświadczeniami, ciężarem popełnionych grzechów, skłonnego ulec pokusie rozpaczy. Jak naucza św. Jan Paweł II, „Takiemu człowiekowi ukazuje się łagodne oblicze Chrystusa, a promienie wychodzące z Jego Serca padają na niego, oświecają go i rozpalają, wskazują drogę i napełniają nadzieją. Jakże wielu sercom przyniosło otuchę wezwanie «Jezu, ufam Tobie».

Obraz Jezusa Miłosiernego to znak dla nas. Na nim Jezus zmartwychwstały staje przed nami tak, jak przed Tomaszem w Wieczerniku, otwiera Swój bok i mówi: Nie można pójść na śmierć za kogoś, kogo się nie kocha. Dotknij moich ran – to zapłata za twoje zbawienie! I nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!

ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia

Jako młody chłopak byłem zakochany w super rockowej grupie SBB, a jej lider Józef Skrzek to był dla mnie drugi po Bogu. Czasami pierwszy. I kiedy szedłem do seminarium mówiłem: żegnaj muzyko rockowa, żegnaj kariero rockowca, żegnaj...

A 20 lat później Józef Skrzek był organistą na Mszy, którą ja odprawiałem. A Pan Bóg mówił: co? Jeszcze Pink Floydów ci sprowadzić? Masz jakieś życzenia?

Masz zachcianki? Nawet głupie zachcianki? To powiedz Panu Bogu i czekaj.
I przyszykuj dużą torbę, bo On nie potrafi dawać mało!"

ks. Piotr Pawlukiewicz

Opowiadanie

Łuk

Pewnego dnia święty przeor Antoni dyskutował z młodzieńcami, którzy podobnie jak on zdecydowali się na spędzenie swojego życia na pustyni. Zbliżył się wtedy do nich z szacunkiem pewien myśliwy, polujący na zwierzynę.

Widząc świętego przeora, jak wraz z otaczającymi go uczniami śmiał się wesoło i kiwał głową, podszedł do nich i zażądał, aby przestali się śmiać i nie płoszyli mu zwierzyny.

Przeor Antoni przemówił wówczas do niego spokojnie:

- Włóż swoją strzałę do łuku i strzelaj.

Myśliwy uczynił to.

- Teraz uczyń to samo z drugą, potem następną, a potem jeszcze następną… - mówił święty.

Myśliwy zaprotestował:

- Jeśli będę tyle razy naciągał swój łuk, złamie się wreszcie!

Święty spojrzał na niego z uśmiechem:

- To tak samo jak w życiu duchowym. Kto kroczy drogą Boga, musi mieć dużo sił. Ale jeśli się trudzimy więcej niż trzeba, nie będzie z tego żadnego pożytku. Dlatego też od czasu do czasu przypominajmy sobie, że siódmego dnia odpoczywał nawet Bóg.

Zapraszam do kina na film Powołany 2 – wspólny wyjazd w niedzielę 14 kwietnia o g. 16.00 (seans o g. 17.00). Koszt 40 zł (autobus+bilet) – zapłata w autobusie. Zapisy w zakrystii najpóźniej do najbliższej środy włącznie.

Jezus żyje!

     Te dwa, pełne nadziei, słowa mogą streścić niezliczoną ilość słów, które próbujemy zawrzeć w życzeniach. Życzę Wam, aby dotarły one do głębi Waszych dusz i rozpaliły ogień, który w Was jest. Niech Zmartwychwstały Pan odnawia Waszą wiarę, nadzieję i miłość!

Radosnego Alleluja!

Opowiadanie

Wizyta

Codziennie w południe pewien młody człowiek zjawiał się przy drzwiach kościoła i po kilku minutach odchodził. Nosił kraciastą koszulę i podarte dżinsy, tak jak wszyscy chłopcy w jego wieku. Miał w ręku papierową torebkę z bułkami na obiad. Proboszcz, trochę nieufny zapytał go kiedyś, po co tu przychodzi. Wiadomo, że w obecnych czasach istnieją ludzie, którzy okradają również kościoły.

- Przychodzę pomodlić się - odpowiedział chłopak.

- Pomodlić się... Jak możesz modlić się tak szybko? – powątpiewał kapłan.

- Och... codziennie zjawiam się w tym kościele w południe i mówię tylko:
"Jezu, przyszedł Jerzy", potem odchodzę. To maleńka modlitwa, ale jestem pewien, że On słucha – odpowiedział chłopak.

W kilka dni później, w wyniku wypadku przy pracy, chłopak został przewieziony do szpitala z bardzo bolesnymi złamaniami. Umieszczono go w pokoju razem z innymi chorymi. Jego przybycie zmieniło oddział. Po kilku dniach, jego pokój stał się miejscem spotkań pacjentów z tego samego korytarza. Młodzi i starzy spotykali się przy jego łóżku, a on miał uśmiech i słowo otuchy dla każdego.            

Przyszedł odwiedzić go również proboszcz i w towarzystwie pielęgniarki stanął przy łóżku chłopaka.

-Powiedziano mi, że jesteś cały pokiereszowany, ale że pomimo to wszystkim dodajesz otuchy. Jak to robisz? – zapytał kapłan.

-To dzięki Komuś, Kto przychodzi odwiedzić mnie w południe – odpowiedział Jerzy.

Pielęgniarka przerwała mu: Tu nikt nie przychodzi w południe...
Odparł szybko: O, tak! Przychodzi tu codziennie i stając w drzwiach mówi: "Jerzy, to Ja, Jezus"- i odchodzi.

Opowiadanie

Milczenie

- Dość! Mam ich naprawdę dość!

Wszyscy w niebie wstrzymali oddech. Nikt nie widział nigdy dotąd tak zagniewanego Jezusa. To właśnie On grzmiącym głosem okazał swój boski gniew.

- Przez trzydzieści trzy lata przebywałem wśród ludzi, mówiłem im wielokrotnie, że czyny są tysiąc razy ważniejsze od słów. Dlatego zostałem ukrzyżowany. Tłumaczyłem na wszystkie sposoby, że to nie po słowach i pustych ceremoniach będą oceniali moich uczniów, ale po tym, w jaki sposób będą okazywać miłość.  Prawie nikt tego nie zrozumiał! Głoszą kazania, śpiewają wzruszające hymny, uczestniczą w przejmujących nabożeństwach, a tak mało czynią!

- Co zamierzasz zrobić, Jezu? – spytał nieśmiało jakiś anioł.

- Odbiorę im mowę… Jak to się stało z Zachariaszem, ojcem Jana Chrzciciela!

Tak zdecydował Jezus i odebrał wszystkim chrześcijanom zdolność mówienia. Nagle w całym świecie wśród wszystkich wierzących w Chrystusa zapanowało wielkie milczenie.

W pierwszym momencie ludzie zdumieli się. Wielu pobiegło do aptek, by kupić syrop i pastylki na ból gardła. Popyt na zioła i miód też był ogromny. Potem zaczęto się martwić, aż w końcu ludzi ogarnęło przerażenie. Jak mogli modlić się bez słów? Jak mogli powiedzieć Jezusowi i bliźnim, że ich kochają? Wielcy teolodzy nie mogli nawet wypowiedzieć słowa „transsubstancjacja” (czyli „przeistoczenie”), a kaznodzieje bez wzniosłych określeń i głębokich pojęć czuli się bezrobotni. Zwykli ludzie nie potrafili się kłócić. Co gorsza, nie wiedzieli, jak wyrazić solidarność, pociechę, współczucie i jedność. W wyniku przemyśleń doszli do prostego wniosku: „To, czego nie możemy wypowiedzieć słowami, możemy przekazać za pomocą czynów”.

Wielu tak właśnie sądziło. Wybitni mistrzowie słowa stali się spontaniczni i szczerzy, nauczyli się wyrażać siebie, posługując się spojrzeniem, uśmiechem, czułością, gestami dobroci. Na wydziałach teologicznych uniwersytetów otwarto stołówki i schroniska dla biednych i bezdomnych. Również nauka katechizmu stała się radosna, przeplatana zabawą. Wielu czuło się zawstydzonych, wspominając, jak łatwo kłamało się za pomocą słów. W niektórych gazetach ukazały się artykułu zatytułowane „Patrzcie, jak oni się miłują!”.

Coraz więcej ludzi uznawało taki sposób wyrażania wiary za bardzo interesujący. Przyciągała ich atmosfera przyjaźni, pokoju, prawdziwej gościnności, jaką oddychało się wśród uczniów Jezusa. Gdy po pewnym czasie Jezus zwrócił im możliwość posługiwania się słowami, byli niemal zasmuceni. W czasie wielkiego milczenia doświadczyli, ile czułości jest w wierze chrześcijańskiej.

Opowiadanie

Łza pustyni

W Marrakeszu pewien misjonarz zauważył leżącego człowieka, który głaskał ręką piasek, a ucho przykładał do ziemi. Misjonarz zainteresowany tym dziwnym zachowaniem, zapytał:

- Co pan robi?

- Towarzyszę pustyni i łączę się z nią w jej samotności i płaczu

- Nie wiedziałem, że pustynia płacze.

- Płacze każdego dnia. Ma wielkie pragnienie – chciałaby być pożyteczna dla człowieka i zamieniać się w ogromny ogród, w którym byłoby uprawiane zboże, rosłyby kwiaty oraz pasałyby się owce.

- Mam do pana prośbę. Proszę powiedzieć pustyni, że rolę, która została jej powierzona, wypełnia bardzo dobrze. Jej otwarta przestrzeń pozwala mi zrozumieć, jak mali jesteśmy przed Bogiem. Kiedy patrzę na jej piasek, wyobrażam sobie miliony ludzi, którzy zostali stworzeni jako równi sobie, i myślę, że nie zawsze świat traktuje ich w sposób jednakowy. Wzniesienia pustynne pomagają mi medytować. Kiedy widzę wschodzące na horyzoncie słońce, moja dusza wypełnia się radością, a ja czuję się bliżej Boga.

Następnego ranka misjonarz ponownie spotkał mężczyznę w tym samym miejscu i w tej samej pozycji.

- Czy przekazał pan pustyni wszystko to, co wczoraj jej przekazałem?

Człowiek przytaknął głową.

- I nadal płacze?

- Tak. Teraz płacze, ponieważ tysiące lat żyła w przekonaniu, że jest całkowicie bezużyteczna, i cały ten czas zmarnowała na przeklinaniu Boga i swojego losu.

- Niech więc pan jej powie, że również człowiek często sądzi, że jest bezużyteczny. Rzadko odkrywa sens swojego przeznaczenia i myśli, że Bóg był wobec niego niesprawiedliwy.

- Nie wiem, czy pustynię przekonają te argumenty – powiedział człowiek

- Doszliśmy do chwili, aby zrobić to, co czynię wtedy, kiedy mam wrażenie, że ludzie stracili już nadzieję. Pomódlmy się.

Uklękli i obaj się pomodlili.

Następnego dnia, kiedy misjonarz odbywał poranny spacer, w miejscu, w którym wcześniej spotykał owego człowieka wytrysnęło źródło. W kolejnych miesiącach stawało się coraz większe i mieszkańcy okolicy wybudowali wokół niego studnię.

Beduini nazwali tę studnię Łzą Pustyni. Mówią, że wszyscy, którzy piją z niej wodę, potrafią zamienić swoje cierpienie w powód do radości.

Plan

Podczas Wniebowstąpienia Jezus rzucił okiem w kierunku ziemi znikającej w ciemności. Tylko nieliczne, maleńkie światła błyszczały nieśmiało w mieście Jeruzalem. Archanioł Gabriel, który przybył na powitanie Jezusa, zapytał:

- Panie, co to za światełka?

- To moi uczniowie, zgromadzeni na modlitwie wokół mojej Matki. Mam plan, że jak tylko wstąpię do nieba, wyślę im mojego Ducha Świętego, aby te drżące płomyczki stały się nieugaszonym ogniem, powoli rozpalającym miłość wśród wszystkich narodów ziemi!

Archanioł Gabriel ośmielił się ponownie zapytać:

- A co zrobisz, Panie, jeśli ten plan się nie powiedzie?

Po chwili ciszy Pan odpowiedział mu łagodnie:

- Ale Ja nie mam innego planu...

 

Jesteś małą lampeczką, drżącą pośród niezmierzonego mroku. Ale stanowisz część Bożego planu. I jesteś niezastąpiony. Ponieważ nie ma innego planu.

Ideały

Pewien mistrz uczył, że nie można żyć bez ideałów, celu, marzeń. Aby wytłumaczyć nieustraszonemu młodzieńcowi niezbędność ideałów, wskazał mu błękitną linię horyzontu.

- Tam masz dojść, to twój cel!

Młodzieniec szedł szybkim krokiem. Dotarł do pierwszych wzgórz, ale błękitna linia przesunęła się na górski łańcuch. Młodzieniec ruszył w dalszą drogę, ale błękitna linia była już za górami, na końcu rozległej niziny. Rozczarowany wrócił do mistrza.

- Gdy robię dziesięć kroków, horyzont także przesuwa się do dziesięć kroków. Jak długo bym nie szedł, nigdy do niego nie dojdę!

- Tak, tak właśnie jest!

- Po co zatem ideały?

- Właśnie po to, aby cały czas iść.

Kiedy rzeka przestaje płynąć, staje się bagnem. Podobnie dzieje się z człowiekiem.

Drwale       

Dwóch drwali pracowało w tym samym lesie przy wyrębie drzew. Pnie drzew były ogromne, wytrzymałe i mocne. Obaj używali swych siekier z taką samą wprawą, ale każdy z nich używał innej techniki. Pierwszy uderzał w drzewo z niesłychaną wytrwałością, raz za razem, nie zatrzymując się, chyba że tylko na kilka sekund, by złapać oddech.

Drugi co godzinę robił przerwę w pracy.

O zmierzchu pierwszy był w połowie dzieła. Napocił się porządnie i nie dałby rady pracować nawet pięciu minut dłużej.

Drugi, choć to niewiarygodne, kończył ścinanie swego drzewa. Rozpoczęli razem i obydwa drzewa były dokładnie takie same.

Pierwszy nie wierzył własnym oczom.

- Nic z tego nie rozumiem! Co godzinę odpoczywałeś. Jak to możliwe, że skończyłeś tak szybko?

Tamten odparł z uśmiechem:

- Widziałeś, że co godzinę robiłem sobie odpoczynek. Nie zauważyłeś jednak, że wolny czas wykorzystywałem, aby podostrzyć siekierę.

Twój duch jest jak siekiera. Nie pozwalaj mu zardzewieć. Ostrz go trochę każdego dnia.

1. Zatrzymaj się na dziesięć minut, aby posłuchać muzyki.

2. Gdy tylko możesz, spaceruj.

3. Uściśnij każdego dnia drogie Ci osoby i powiedz każdej z nich: „Kocham cię”.

Menu

Statystyki






statystyka

Wyszukiwanie

 

Dzisiaj jest

piątek,
19 kwietnia 2024

(110. dzień roku)

Święta

Piątek, III Tydzień Wielkanocny
Rok B, II
Dzień Powszedni

 

Sonda



Licznik

Liczba wyświetleń strony:
2089245

Zegar